Obudziłam się czując strach.
Po plecach czaił się
niepokój, dreszcze przechodziły całą mnie.
Po raz kolejny moim ciałem wstrząsnął spazmatyczny szloch.
Wiedziałam że moje szczęście skończy się prędzej czy później.
Usiadłam z zagipsowaną nogą na łóżku i nasłuchiwałam
jakiegokolwiek dźwięku.
Spojrzałam na fluorescencyjny zegarek, który wskazywał
godzinę zaledwie czwartą trzydzieści.
Oh.
Spojrzałam po dziewczynkach, Basia spała w poprzek łóżka,
Zuzia ssąc kciuk, przytulona do szarobrązowego misia.
Wytarłam niedbale zapłakaną twarz rękawem piżamy, spojrzałam
na telefon, żadnej wiadomości, nic niczego.
Wzięłam komputer, skoro i tak nie śpię, po co mam się
męczyć,
Zalogowałam się do sieci, i jak na zawołanie uderzyła mnie
ilość nieprzeczytanych wiadomości.
Znajomi, dlaczego nie przychodzę na wykłady,
Znajomi, z
potwierdzeniem przesłania notatek z ostatnich trzech wykładów z psychologii.
Znajomi, z zaproszeniem na imprezę,
Znajomi, z zapytaniem czy żyję.
Wieża…
Wyłączyłam rozmowę, nie czytając wiadomości.
Weszłam na pocztę skąd pobrałam pliki i zaczęłam je czytać.
Nie wiedząc co czytam, pochłaniałam tekst. Bywało, że jedną
linijkę czytałam pięć razy i nie rozumiałam co tam jest napisane. Zdenerwowana w
końcu wyłączyłam notatki wmawiając sobie, że i tak nic nie przyswoję. W wyszukiwarce
wpisałam imię i nazwisko Wieży, włączyłam pierwsze lepsze zdjęcie i oczytałam
wiadomość jaką przysłał.
28.03.2013 19:37
Wieża napisał:
Zabrzmiało to jak zabrzmiało, okazałem się tchórzem, nikim
więcej. Wiedziałem, że będę żałował, bałem się zadzwonić, bałem się okazać się
mężczyzną.
Kocham Cię, tęsknię,
Skurwiel.
Oh,
Nie odezwę się do niego, obiecałam sobie przed lustrem,
przed nim. Nie chciał mnie, odrzucił mnie moje uczucie, ja się starać nie będę.
Nie chcę nie jestem pierwszą lepszą osobą, którą można odstawić jak rzecz na
szafkę.
Nie nie nie.
Zakryłam twarz rękoma, chciałam być twarda, wiedziałam, że
ulegnę, ale nie chciałam.
Przesunęłam palcem po jego twarzy.
To nic że tylko zdjęcie. Taki… uśmiechnięty, taki… taki
Łukaszowy.
Taki mój.
Zamknęłam komputer czując pieczenie oczu. Wtuliłam się w
kołdrę i myślałam.
Siedziałam na kanapie w hotelu, pijąc już chyba z piątą
szklankę whisky. Sam zadziwiony tym wszystkim nie czułem spływających pojedynczych
kropel z oczu. Zraniłem ją, wiem, zachowałem się jak dupek. Ale to wszystko
mnie tak przytłoczyło! Zaproponowała mi to małżeństwo, kurde. Wszystko przepadło,
tak.. tak wspaniała znajomość, miłość która zdarza się raz na milion. Kobieta taka
jak ona…
Takiej osoby jak Krzysia… nigdy, nigdy nie zapomnę, nigdy
nie będę chciał wymazać jej z głowy, z serca. Przechyliłem szklankę i jednym
haustem dopiłem trunek. Spojrzałem na szybko opróżniającą się butelkę. Czy chcę
ją dopić?
Chcę.
Nie bawiąc się w szklanki, lody, chwyciłem Jacka z butelki. Gdy
wypiłem, odbiło mi się niczym rasowej świni, zatoczyłem się do łóżka,
wyciągnąłem komórkę, i wpatrywałem się w jej szczęśliwe oczy.
Wykręciłem numer, nacisnąłem
zieloną słuchawkę, co jej powiem jak odbierze?
Jeden sygnał, drugi… przerwane połączenie.
Rzuciłem telefonem o ścianę, po czym… po czym rozpłakałem
się jak małe dziecko.
Kiedy Łukasz zabrał Krzysię spod szpitala, Igła, Pit rzucili
się na mnie z pytaniami, nie wiedziałem czy mogę to im wyjaśnić, ale wiem, że
oni nic nie przekażą dalej, pojechaliśmy do mnie, gdzie Asia ze sztucznym
uśmiechem przywitała chłopaków.
Przeszliśmy do salonu, gdzie wyjaśniłem im wszystko.
Od Internetu, po spotkanie w pubie. Od momentu kiedy się
zorientowałem, kiedy zbliżyłem się jak do przyjaciółki z Krzysią, wszystko.
Igła siedział z głupią miną, drapiąc się po głowie. Pit…
Piotrek chyba nie miał zdania.
-Ale… ale on jest starszy! I ma żonę!
Wiedziałem, że Krzysiek nie wytrzyma. Że zacznie coś komentować.
-Ale powiedz mi okej, byli razem, ukrywali się przed
światem, rozumiem, ale czemu… czemu tak się stało, że zadzwoniła do ciebie, a
nie jak nawet Łukasz się pytał, po niego?
Piter wszystko wyrzuci na światło dzienne.
-Chłopaki. To jest trudne, nie śmiać się, bo jak
przypierdolę, to będziecie płakać.
Wyjaśniłem im zażyłość z Zuzą, z tą blondyneczką, co
uczepiła się Bobka, który swoją drogą gryzł sznurówki nieświadomego Igły, o tym
co miała w planie, o tym co chciała zrobić, o tym, że nie myśli, a mówi. Powiedziałem
o tym, ze poprosiła go o rękę. O tym jak się zachował….
-Miazga,- Igła oparł się trąc twarz rękoma o sofę. –kurwa miazga.
Co za buc!
Zaśmiałem się cicho w duchu, że będzie ciężko, ale dadzą
radę.
-Wiecie, to jest
dziwne, ale kiedy Krzysia mi mówiła… kiedy mówiła mi jak go kocha… jak go
widzi. Nie myślałem, że tak można kochać. Nie to znaczy, można kochać, można
tak, bo sam tak kocham, ale w tak krótkim czasie. Że tak można zbliżyć się do
osoby, i oddać jej całe serce.
-Można, najwidoczniej można.
Siedzieliśmy dumając nad życiem, miłością, nad wszystkim. Dobrze
mieć takich przyjaciół.
Kiedy chłopaki wyszli, wziąłem moją ukochaną Asię na spacer.
Wiedziałem, co chcę zrobić, co zrobię.
Z początku nie chciała, bo zimno, bo szaro. Poprosiłem ją,
ba prawie wyciągnąłem ją na plechach.
Szliśmy trzymając się za ręce, nie zwracając uwagi na innych
ludzi. Gdy doszliśmy starego zamkniętego cmentarza, Asię przeszedł dreszcz,
gdyż bała się takich miejsc. Uświadomiłem, że jestem obok i zawsze będę.
Stanęliśmy przed piękna starą altanką, będącą wejściem na cmentarz.
Uklęknąłem na jedno kolano. Spojrzałem w jej zszokowane oczy
i zacząłem mówić.
-Mów co chcesz, jak chcesz, ale ja nie pozwolę ci odjeść. Trzeba
będzie, zrezygnuję z siatkówki, trzeba będzie będę śmieciarzem, ogrodnikiem. Bylebyś
była ze mną, nie odchodziła. Bylebyś stworzyła ze mną rodzinę, urodziła mi
dzieci, była panią… panią Bartman.
Asiu, wyjdziesz za mnie?- wyciągnąłem pierścionek z
kieszeni, który od kilku dni ciążył mi jak kamień. Otworzyłem pudełeczko i
czekałem na odpowiedź.
-Tak, tak, tak, tak, tak! -Kucnęła przede mną, ujęła moją
twarz i ucałowała. Nałożyłem pierścionek na palec serdeczny i wziąłem ją na
ręce.
-Teraz, Kochanie, teraz to się ode mnie nie uwolnisz.
Szczęśliwi wróciliśmy do domu. A w międzyczasie spadł
kolejny śnieg.
Obudziłam się koło godziny jedenastej. Dziewczynki były w
przedszkolu na zajęciach, reszta w szkole. Podniosłam się z łóżka, ubrałam
skarpetkę i kapcia, złapałam kule i zeszłam powoli na dół.
Nie wiedziałam, czy to, że Łukasz do mnie dzwonił to była
prawda, czy sen, popadam w paranoję.
Pani Jadzia widząc moje opuchnięte oczy, i zrezygnowaną minę
aż załamała ręce.
Usiadłam ze stękiem w kuchni na krześle, kobieta podsunęła
mi pod nos kawę i kanapki.
Kawy upiłam łyk kawy, poczułam ponownie przechodzące
dreszcze, Pani Jadzia usiadła tuż obok mnie i przytuliła mnie do swojego
ramienia.
Nie miałam już czym płakać. Nie płakałam. Nie szlochałam. Po
prostu czułam się jakby ktoś wyrwał mi serce.
Po prostu.
-Kochanie, prawdopodobnie za 3-4 godziny przyjedzie mój syn,
Wojtek
-Rodzinne spotkanie? To fajnie, ale czemu mi to pani mówi?
-Nic, chciałam żebyś była świadoma, i…
-Pani Jadziu, ja i tak już mam dość. Niech przyjeżdżają
wszyscy.
Wiedziałam, że coś chce mi powiedzieć. Czułam to w kościach,
unikała mojego wzroku,
-Co się dzieje, widzę, że coś panią gryzie!
-Za tydzień przyjeżdża małżeństwo… Chcą adoptować… chcą
adoptować… Zuzę.
-Nie, nie nie ! Proszę nie!
Rozpłakałam się ponownie, nie wiedziałam co robić. Czułam
jakby wyrwali mi serce zdeptali… czułam się znowu wybrakowana. Jak nikt jak
nikt nie warty.
-Pomyślałam… mój syn jest kawalerem. Szybki ślub. Zaadoptujesz
Zuzankę
-tak, tak, tak. Zrobię wszystko. Tylko niech nie zabierają
mi Zuzi! Błagam. – płakałam w ramie kobiety nie patrząc na zbierające się
powoli dzieci.
Zebrałam się w sobie, założyłam worek na gips, nalałam wody do
wanny i z jedną nogą za nią odprężyłam się trochę leżąc w pianie.
Z wyjściem, pomogła mi pani Jadzia, usiadłam na toalecie,
owinięta ręcznikiem i zaczęła czesać mi włosy.
-Wojtek jest kawalerem, jego narzeczona odeszła.
-Od niego?
-Zmarła na raka. Trzy lata temu. Dużo przeszedł, a gdy
dowiedziałam się o sytuacji z Zuzanką… pomyślałam o Was. O nim o tobie. Zgodził
się, tylko czy ty byś chciała. Ma trzydzieści pięć lat. I powiedział, że skoro
jego szczęście zginęło, dlaczego twoje ma powielić jego.
-Ale pani Jadziu, jak. Przecież w kościele, trzeba czekać na
terminy, na czas, to samo w urzędzie stanu cywilnego.
-Kochanie, w urzędzie stanu cywilnego pracuje moja
szwagierka. Rozmawiałam… rozmawiałam z nią, i jutro, jeśli będziesz chciała…
jutro o 15 może odbyć się cała uroczystość. Wiem, że małżeństwa inicjowane nie
wytrzymują, ale wiem jak kochasz Zuzię, i że zrobiłabyś wszystko. Rok, dwa
lata. I możecie się rozwieść. Mamy dom, niewielki, na obrzeżach Rzeszowa, ale
będzie wasz. Ja… ja nie mogę mieszkać w nim, od momentu kiedy zmarł mój mąż. Źle
się czułam w nim sama, dlatego jestem tutaj, z wami, z dzieciaczkami.
Uderzyła mnie świadomość, że jutro prawdopodobnie wyjdę za
mąż. Że… życie zmieni mi się o sto osiemdziesiąt stopni. Że życie nabierze
pędu. Że… będę mężatką. Ale zrobię wszystko. Wszystko, wszystko.
Siedziałem w hotelu nie wiedząc co robić. Za godzinę mam
trening a ja siedzę w rozsypce.
Przeraża mnie fakt, że mam kaca, ohydnego kaca, a wiem jak
Kowal tego nie znosi.
I czuję, że Zbyszek będzie… że będę miał kosmos.
Zebrałem się w sobie, i wyszedłem z pokoju.
W dziesięć minut pokonałem trasę, wszedłem na halę,
przebrałem się, i poszedłem na boisko. Ku mojemu zdziwieniu na Sali siedział
już Zbyszek i Igła.
-Chyba musimy pogadać.
Usiadłem obok nich, w rękach trzymałem Mikasę, wiedziałem,
że nie będzie to łatwa rozmowa.
-Kochasz ją?
-tak
-Zjebałeś?
-Jak sam skurczybyk.
-To zapierdalaj do niej, wyjaśnij, przeproś, błagaj o
wybaczenie, cokolwiek. Powiemy Andrzejowi że grypa czy coś. Bo Nikola też jest
chory.
-Dzięki chłopaki.
-Nie dziękuj, tylko zapierdalaj idioto-Igła wstał i kopnął
mnie w tyłek- to na szczęście. Bo idiotom tego brakuje.
Siedziałam w domu z panią Jadzią i oczekiwaliśmy Wojtka. Kiedy
pod dom dziecka podjechał duży terenowy samochód, kobieta aż zapiszczała ze
szczęścia.
Chwilę później weszli razem do kuchni, gdzie się aktualnie
znajdowałam.
Wysoki, nie tak jak Łukasz, ale wysoki, czarne krótkie
włosy, wyraziste kości policzkowe, przystojny. Widać że dręczy go przeszłość.
Podszedł do mnie i wręczył bukiecik małych różyczek.
Zarumieniona podziękowałam, serce biło mi jak cholera, tak zdenerwowana nie
byłam nigdy.
-Więc to ty jutro zostaniesz moją żoną?- uśmiechnął się
szeroko. Miły głos, jednak nie to samo co głos… głos Łukasza. – Mama opowiedziała
mi sytuację, nie widzę problemu. Ciocia załatwiła nam jutro ceremonię, o 15 w
urzędzie stanu cywilnego. Wiem, że to dziwnie wychodzi. Szybko bo szybko nie
znamy się, ale chcę ci pomóc. Wiem czym jest stracenie szczęścia, a widzę, że
ta wiadomość o tym dziecku uderzyła twoje serce.. masz to wypisane na twarzy.
Zrobimy wszystko aby ta dziewczynka… była naszą córkę.-
Uśmiechnął się do mnie szeroko.
Poczułam wielką wdzięczność do tego mężczyzny, nie zna mnie
a chce pomóc w tak ważnej sprawie.
Wiem po kim odziedziczył serce.
-Nie wiem, nie mam pojęcia jak mam pan dziękować. – złapałam
jego dłoń i lekko ucisnęłam
-Jaki pan, Wojtek, jutro twój mąż.
Mąż, mąż, mąż, mąż….
Mój.
Pięknie.
Ubrałam się w cieplejsze ciuchy i zamówiłam taksówkę. Pani Jadzia
jedzie ze mną wybrać jakąś ładną sukienkę. Muszę przecież wyglądać na własnym
ślubie.
Zajechałyśmy do salonu sukien ślubnych. Nie chciałam jakieś
pięknej, wielkiej, chociaż zawsze było to moje marzeniem, by do ślubu iść
wyglądając jak księżniczka. Poprosiłam o prostą, aczkolwiek ładną sukienkę.
Sukienka, którą przymierzyłam jako pierwszą… była idealna
Zapłaciłam za nią połowę swoich odkładanych pieniędzy na
czarną godzinę, ale warto było.
Wychodząc z salonu,
czułam dziwne podniecenie, czułam brak serca, ale wiedziałam, że muszę to
zrobić.
Że chcę to zrobić.
Kiedy dojechałem pod dom dziecka, zobaczyłem jakiegoś
faceta, moją Krzysię, jak rozmawiają przed domem. Serce mi ścisnęło gdy
zobaczyłem, że nakłada jej jakiś pierścionek na palec serdeczny.
Zaręczynowy ?
Patrzyłem po jej twarzy. Zero uczuć, zero wyrazu. Puste oczy.
To nie moja Krzysia, nie moje serce.
Wysiadłem z samochodu, trzymając w rękach bukiet fioletowych
róż. Fioletowych jak moja ukochana.
Podszedłem pod bramkę, nacisnąłem klamkę, i gdy usłyszeli
skrzypnięcie otwieranych drzwi, oboje spojrzeli w moim kierunku.
Czując że serce wyrwie mi się z piersi podszedłem do nich. Uklęknąłem
przed Krzysią, i zacząłem mówić.
-Moje serce jest z tobą, nie mogę spać, myśleć, nie mam celu
do życia, kocham cię, wiem że zrobiłem cos najgorszego, wiem że nie jestem wart
twoich uczuć, że nie jestem wart ciebie. Proszę wybacz mi kochanie, nie chcę żyć
bez ciebie, nie chcę istnieć bez ciebie bo moim sercem jesteś ty. Ty i tylko
ty. Chcę być z tobą, chcę żyć z tobą. Złożyłem wniosek o rozwód. Rozwiodę się,
pobierzemy się my. Zaadoptujemy Zuzię, cały dom dziecka,. Chcę Ciebie, jej chcę
być z tobą. Mieć dzieci, psy, koty kanarki. Wybuduję ci dom. Chcę być tylko z
tobą. Kochanie proszę powiedz coś.
Spojrzałem na jej zapłakane lico, chciałem scałować każdą
łzę, kiedy się podniosłem z kolan, ona też wstała. Złapała kule i spojrzała na
mnie pełnym łez oczami.
-Ja… jutro wychodzę za mąż.
-CO!!!!!
Akuku. Wiedźma dodaje nowość.
Popadam ze skrajności w skrajność.
płaczę, śmieję się, płaczę, śmieję się.
Nie wiem co się dzieje. nie ogarniam mojego życia.
siebie samej. a tu psikus.
Całuję :*
Naprawdę jesteś wiedźmą (bez urazy :) )
OdpowiedzUsuńŚlub? Z dnia na dzień? WOW!
Cholernie teraz mi szkoda Łukasza... :/
Kurde, jeden rozdział mnie tu nie było i... porobiło się ;o
OdpowiedzUsuńCzuję, że teraz Łukaszowi, będzie ciężko, bardzo ciężko :< Teraz nie będę mogła się doczekać kolejnego rozdziału, chcę już wiedzieć, jaka była jego reakcja, no! :> Mam nadzieję, że długo czkać nie będę :D
Oj, Wiedźmo, nie tylko Ty! ;)
Pozdrawiam c:
No nieee! :(
OdpowiedzUsuńMam spsuty dzień, a do tego rozdział taki... smutny.
Żeby tylko nie doszło do tego ślubu, no błagam :<
Mam to samo, zmiana nastroju co pół godziny.
Ech, aż boję się przyszłości...
setball-for-hope.blogspot.com, nowość jest, zapraszam.
Trzymaj się, Wiedziemko. :*
Misu.
Jaki ślub? Jaki ślub? Tak być nie może... Krzysia musi być z Łukaszem! :< On nie zdąży z rozwodem, Zuzia nie poczeka i co tu robić? ;/
OdpowiedzUsuńPrzy okazji to nowy rozdział u mnie, zapraszam ;) zapomniecocalymswiecie.blogspot.com
Dwadzieścia trzy u mnie, zapraszam ;)
Usuńzapomniecocalymswiecie.blogspot.com
Tego się nie spodziewałam...Ale w duchu czuję, że Krzysia da mu szanse tylko co z Zuzą? Kto normalny wychodzi za mąż z dnia na dzień, nawet nie znając dobrze przyszłego męża? To się nie może udać...mam nadzieję, że nie uda ... Wiedźma jestem w szoku ah ta twoja wyobraźnia, ale rozdział świetny :) / Kari
OdpowiedzUsuńJej, niczym w rosyjskiej telenoweli.. ale tak serio podziwiam Krzysie. Widać że dla Zuzki zrobiłaby wszystko, musi ją mocno kochać. Wieżo, ach Wieżo! szkoda że troszkę szybciej żeś się nie obudził, ale lepiej później niż wcale.. :) Ciekawe co z tego wyniknie, bo przecież Wieża ma jeszcze żone, nie będzie w stanie się tak szybko rozwieść aby się ożenić, więc czy serio ona wyjdzie za tego Wojtka?! oby nie! Perłowski musi coś wymyślić, i to szybko!
OdpowiedzUsuńKlaudia.
W końcu Łukasz dostał za swoje :D Oby ślub wypalił i Zuzia będzie z nimi <3
OdpowiedzUsuńAle jak ktoś jest totalnym dupkiem, idiotą to tak jest, takie są tego konsekwencje.
Pozdrawiam ;)
Migiem nadrobiłam dwa zaległe rozdziały i muszę Ci przyznać - z rozdziału na rozdział zaskakujesz mnie jeszcze bardziej :) szybki ślub, poświęcenie syna Jadzi... Ja piernicze, wszystko dzieje się tak szybko! Dobrze, że jest Zbyszek. Widzę, że on wszystko trzyma na wodzy, pomaga...prawdziwy przyjaciel! Łukasz widzi, spieprzył, widać, że kocha... Ciekawe, jak teraz rozwiążesz tę sprawę ;>
OdpowiedzUsuńJakby nie patrzeć też ma żonę... Czyżby na przyszłośc dwóch rozwodników było ze sobą w związku ;)?
Jesteś niesamowicie nieprzewidywalna! :) Uwielbiam Cię! :)
Pozdrawiam :*
naranja-vb.blogspot.com
PS. Jak znajdziesz czas to zapraszam na nowy rozdział :)
Zapraszam - nowy blog - http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńMelduję się! Nadrobiłam;)
OdpowiedzUsuńTak krótko mnie nie było, a tutaj tyle się narobiło!
Kurde Łukasz dał dupy;/ Ale no Krzysia go zaskoczyła.
Opamiętał się chłopak, to jakiś nieszczęśliwy Wojtek się pojawił! ;/
Matko, nie mam pojęcia co zrobi Krzysia? Po tym wyznaniu wybaczyłabym na jej miejscu, ale co z Zuzią? Upozorowany ślub z synem Jadzi, a szczęście u boku Wieży? Coś czuję, że wtedy Wojtek by namieszał? Ajj jak Ty lubisz kombinować!;)
I tak Cię uwielbiam;*
Ściskam <3
Zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://kochamjakbardzozabardzo.blogspot.com/