Czytam=Komentuje, to pomaga w pisaniu. Poważnie ; )

środa, 29 maja 2013

KONIEC



Krzysia, jak to co jak nie, nie wierzę.
Nie wiedziałem co mówić, jak się zachować, jak się ruszyć, czułem jak całe ciało drętwieje. Ona za mąż. Za tego…
-Łukaszu, jutro o 15 wychodzę za mąż.
-Dlaczego, kochanie, proszę. –poczułem słone łzy cieknące jedna za drugą.
-Nic nie rozumiesz.- wstała i zaczęła krzyczeć- Chcą adoptować Zuzię! Nie pozwolę na to!
Idąc o kulach, jednocześnie opierając się na tym facecie weszła po schodach. Będąc na samej górze odwróciła się i spojrzała zapłakanymi oczami
-Ale nigdy nie przestanę cię kochać Łukaszu.
Uklęknąłem przed schodami, ze złości cisnąłem bukietem, który rozsypał się na drobne płatki.


Godzina W.
Ubrana w piękną suknię, uczesana w zmysłowego warkocza, umalowana przez Karolinę schodziłam z kulami po schodach. 
-Wyglądasz przepięknie Krzysiu. Cieszę się, że to ty, chociaż udawana, będziesz moją synową.
Nikły uśmiech wkradł mi się na usta. Ale kiedy zobaczyłam siedzącą smutną Zuzę, zamarłam. Podeszłam pewnym krokiem do niej i wzięłam ją na ręce.
-Co jest kochanie?
-płakałaś w nocy.
-Kochanie, z nerwów. teraz gdy wyjdę z domku, ja i pan Wojtek i wrócimy będziemy już małżeństwem wiesz? A jutro od razu idziemy do sądu, aby cię adoptować.
Wielki uśmiech na jej twarzy wynagrodził mi złamane serce.
Ze sztucznym uśmiechem wyszłam z domu. Za mną szła pani Jadzia, moja przyszła teściowa trzymając w dłoni niewielki bukiecik.
Byłam rozdarta, między miłością do mężczyzny a do dziecka.
Przechodząc do taksówki czekającej na podjeździe rozglądałam się po ziemi. Gdzieniegdzie leżały fioletowe płatki róż…  zacisnęłam oczy i wsiadłam do auta.

-Czy ty Krzesisławo bierzesz sobie tego mężczyznę za męża?
-Tak
-czy ty Wojciechu bierzesz sobie tą kobietę za żonę?
-Tak
-Gratuluję, ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować żonę.
Wojtek spojrzał na mnie i ucałował mnie w policzek.

Siedziałam w domu, przy uroczystym obiedzie, bawiąc się obrączką.
Spojrzałam na telefon, gdzie widniała ikona jednej wiadomości.

Już pani nie panna?
Idiota.

Oh Łukasz.
Wyłączyłam telefon i spojrzałam na siedzącą Zuzę obok mnie.
-Będziesz moją mamusią?
-Będę-ucałowałam ją w policzek i nałożyłam kawałek tortu.

Piątek, godzina 20:30
Siedziałam z dzieciakami w pierwszym rzędzie na hali.
Nie kontaktowałam, nie słyszałam całego zgiełku.
Wiadomości jakie przeszły przez moją głowę w przeciągu kilku dni staranowały mnie doszczętnie.
W przyszłym tygodniu, odbędzie się pierwsza wizyta kobiety z opieki społecznej.
Sprawdzą warunki żywotne dla dziecka, okaże się czy możemy starać się o adopcję.
A teraz, teraz siedziałam przyglądając się tylko Łukaszowi.
Zaczyna się mecz.

WYGRALIŚMY Krzysiu!!!- do banerów reklamowych podbiegł Zbyszek i podniósł z ziemi moją kulę, którą w euforii skopałam.
Przytuliłam go mocno i poklepałam by leciał z resztą
-Dzieciaki, chodźcie ze mną na boisko.
Pisk jaki wydobył się z ust moich podopiecznych był jedną wielką nagrodą za całą męczarnię.
Ruszyli w stronę Zbyszka, który dzielnie przekładał każdego po kolei.
-chodź maleństwo, ty też
Spojrzała na niego zdezorientowana i nie zastanawiając się podeszłam do niego. Chwilę później stałam pożerana wzrokiem przez nastolatki, no bo jak to. Zbysiu mnie przenosi, Zbysiu mnie dotyka. Chyba się boję.
Chwilę później powolnym krokiem szliśmy ku rozciągającym się mężczyznom.
Jednak zezujący wzrok w kierunku mojej obrączki przez Zbyszka zabrał mi całą pewność siebie.
-Co to?
-Obrączka Zbyszku, obrączka.
-Łukasz na przeprosiny ci dał? Niezły gest! Nic nie mówi, jakoś tak zachowuje się jak zwłoki…
-Nie Łukasz, mój mąż.
-CO KURWA?
No tak, nie widziałam się z nimi prawie cały tydzień, załatwiałam wszystkie papiery, zameldowanie, wniosek do sądu o adopcję, prośba o przyśpieszenie całej papierkowej roboty. Przeprowadzka….
Widocznie Łukasz nic nikomu nie powiedział. Z jednej strony poczułam wdzięczność do niego, z drugiej obawiałam się pytań, czemu, po co, dlaczego.
-Jak to kurwa twojego MĘŻA co ty Krzysiu za przeproszeniem pierdzielisz
-Zbyszku, proszę. – mruknęłam zażenowana patrząc na zdziwione twarze resoviaków.
-Co kochana imienniczko? Co? Żonkoś?
-IGŁA! Dzieciaki, zbierajcie autografy, czekam przed halą, Karolina- zawołałam rozmawiającą z Pitem koleżankę, -słabo mi, wychodzę.
Szłam przedzierając się przez rozszalały w szczęściu tłum.
Mijając ludzi napotkałam smutny wzrok Łukasza, zaciskając oczy prawie wybiegłam.
-Krzysia, czekaj!
Czuję się jak w brazylijskiej telenoweli. Wyszłam z hali, stanęłam i oparłam się o ścianę, patrzyłam na rozanielony tłum, jednak poczułam jak ktoś odwraca mnie gwałtownie, sprawiając że moja trzecia noga ląduje na ziemi, później gorące rozgrzane usta, napierające na moje.
Oh wieżo.
Zarzuciłam ręce na jego szyję, napawałam się jego bliskością. Wplotłam palce w lekko wilgotne włosy. Czułam jak napiera na mnie całym ciałem.
Poczułam krople na twarzy moje, jego.
Odsunęłam się lekko i spojrzałam w jego oczy.
Przetarłam ręką jego twarz, jego moją ukochaną twarz
-Tak bardzo cię kocham, tak bardzo. – kiedy wyszeptał te słowa załkałam i ukryłam twarz w jego ramionach- wiem że masz męża, wiem że zależy ci na Zuzi, wiem. Ja poczekam, będę tylko dla ciebie. Nie chcę już nikogo.
-Kocham Cię, Łukaszu jak ja pierdolę. ! –wykrzyczałam głośno i wpiłam się w jego usta
-Kto kogo kocha? Ahhh. Panienki, drugą stroną idziemy! –Krzysiu mrugnął okiem i zamknął wyjście
Co z tego że zamknął, Zbyszek przeszedł przez drzwi i stanął naprzeciwko nas.
-TY masz męża, TY żonę. I kurwa co?
-Zbyszku, to dłuższa historia.
-Kurwa mać, pojebani jesteście wiecie?
Spojrzeliśmy po sobie uśmiechając się do siebie powiedzieliśmy równocześnie
-Wiemy
Przeszliśmy do zamkniętej szatni, chciałam wyjaśnić Łukaszowi, Zbyszkowi i po części również sobie wszystko. Siedziałam na kolanach Łukasza, który stwierdził, że nie może szczęścia wypuścić z rąk.
Uprzedziłam Karolinę, żeby jechali beze mnie. Że muszę zostać u lekarza pasiaków, bo żle stanęłam w gipsie. Nie lubię kłamać, jednak… jednak sytuacja tego wymaga!
-Zbyszku, wyszłam za Wojtka tylko dlatego, że znalazło się małżeństwo które chciało adoptować Zuzankę. Wiem, wszystko wyszło nie tak. Nie jego kocham, nie powinnam tak robić, udawać z pozoru szczęśliwego małżeństwa… Ale Zuzię kocham bardziej jak swoje życie. Nie wyobrażam sobie tego, żeby jacyś obcy ludzie mieli by mi ją zabrać. Teraz, jestem poważną osobą, panią-poprawiłam się na kolanach mojej Wieży, czując jak wciąga powietrze- wniosek złożyłam, przeprowadziłam się, jesteśmy idealnym małżeństwem, z jednym, no dwoma mankamentami.
-To znaczy?
-On nie kocha mnie, a ja jego.
-Zachodzę sobie w głowę Krzysiu- zaczął Zbyszek- dlaczego nie poprosiłaś któregoś z naszych? Łukasz miałby pewność, i codziennie informacje.
-Zbysiu, jak ja znam ciebie, Pita, Grzesia i Krzysia!
-no Pit i Kosa i ja nie mamy żon… tak gwoli ścisłości.
-No a później będą wieszać na mnie psy, że zostawiłam siatkarza. Proszę cię. Jesteś kochany, ale dobrze że wyszło jak wyszło.
-Krzysiu.- mój ukochany wtulił się w moją szyję.-Zbysiu, wypad- Zbyszek zaśmiał się perfidnie i wyszedł- to zostajemy oficjalnie kochankami?
-Tak, proszę, tak. – ujęłam jego twarz w ramiona i ucałowałam- tak bardzo cię kocham. Serce mi pęka widząc że muszę wrócić do domu, do męża.
-wierzę w to, że damy radę.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę i napawaliśmy się swoją obecnością. Jednak dopadła nas szara rzeczywistość.
Zawołałam taksówkę, która odwiozła mnie prosto do domu. Z kulami dotachałam się do malutkiego domku jednorodzinnego.
-Wojtek! Jestem!
-Cześć, jak mecz?-wychylił głowę z kuchni
-jak mecz, ale dzieciaki się wybawiły.
-wyjaśniłaś sobie sprawę z Łukaszem?-zacięłam się w szoku, skąd on…- No gadaj KOBIETO! Idę po herbatę
Takiego przyjaciela, tak przyjaciela to ze świecą szukać, nie dość że poświęca swoją  przyszłość, pomaga obcej sierocie, to angażuje się w to sercem, nie butami a sercem.
Po chwili usiadł obok z parującym dzbankiem i dwiema filiżankami.
Opowiedziałam mu wszystko od początku.
Do końca, nie omijając propozycji Łukasza.
Nie omijając mojej zgody.
-Wiem, że robię, źle że jesteś moim mężem, że też mam obowiązki co do ciebie…
-ah, żono zamilcz. Jutro też jadę do bidula, jedziesz ze mną?
-Co cię tak tam ciągnie! SPOWIADAJ SIĘ
-No Karolina… no.

4 lata później
-Mamusiu, mamusiu, dziewczynki z grupy mówiły że jak urodzi się to drugie dziecko, przestaniesz mnie kochać… - wskoczyła mi na kolana, uważając na zaokrąglony brzuch. Na dniach rozwiązanie, teraz zostało leżeć i czekać…
-No proszę cię. – mój mąż porwał ją w ramiona- kto jak kto, ale mamusia nigdy nie przestanie cię kochać aniołku- przytulił ją do siebie, pozwalając wtulić nos w jego pierś
-kocham cię tato. –zerwała się z jego rąk i pobiegła w stronę huśtawki.
-Dlaczego ona jest taka żywiołowa?- mąż usiadł obok mnie i otulił machinalnie rękoma brzuszek-puk puk.  Słyszysz mnie? Jak będziesz taki jak siostra, zapiszę cię na wszystkie możliwe sporty, żebyś tylko przychodził na obiad, odrabiał lekcje i spać. Rozumiemy się?
Zaśmiałam się głośno, przyciągając go za czarną koszulkę do siebie.
-jakiś dowciapny, mężu mój. – ucałowałam jego usta
-Wstydzilibyście się, przy dzieciach? –bóg nas pokarał, okropnie pokarał, mieć sąsiada za Zbyszka… Nie ma nic gorszego- Majeczko, chodź do tatusia!
Trzyletnia dziewczynka podbiegła uczepiając się jego nogawki, jednak gdy dostrzegła bawiącą się w kącie Zuzię, podbiegła do niej.
-to co powiecie? Jak junior?
-Kopie. cholernie, aż boję się porodu.
-Łukasz z tobą będzie to nie tak źle, chyba że zemdleje jak Zbyszek, to już inna bajka- pięknie jak zawsze wyglądająca Asia doszła do naszej trójki.
-No wiesz co?
-no co? Koszmar! Weź przyj przez 8 godzin dziecko, a jednocześnie martw się  o męża, który zasłabł.
-Nie pocieszacie, poważnie-kopnęłam lekko krzesło Asi na co się roześmiała się głośno.
Nagle znieruchomiałam spojrzałam w dół, wielka plama dookoła wszystkich. Wody. Wody płodowe. O Jezu, o matko.
-AAAAAAAAAAAAA!!! Wieżo, rodzę!!!





Pierwsze opowiadanie zakończone happy endem.
Dziękuję tym co komentowali, co mnie wspierali, co dociekali nowości co byli.
I obiecuję, na dniach pojawi się coś nowego.
Może Wy dziewczyny kochane wytypujecie nową postać?
Siatkarz? Jaki, skąd ?
Plan w głowie jest, ale… czekam na wasze sugestie.
Całuję, ściskam. Wiedźma

11 komentarzy:

  1. Taak! Czyle jednak szczęścliwe zakończenie :) Bardzo szybko się to wszystko działo. Świetna historia, świetny początek, środek, koniec, no każdy rozdział jest świetny :)Strasznie miło mi się czytało ten blog, oby więcej takich! Jeden z lepszych, serio! :D Czekam na coś nowego :) Mam nadzieje że dasz znać tutaj jak coś nowego się pojawi, strasznie Ci dziękuje za te opowiadanie!
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  2. KONIEC?! Nie sądziłam, że to nastąpi tak szybko. Zaskoczyłaś mnie tym. Niemniej jednak- najlepszy, jaki można sobie było wyobrazić koniec! :)

    Wszystko ułożyło się po ich i zarówno mojej myśli. Lepszej końcówki nie można było sobie wyobrazić! :D

    Szkoda, że to już koniec przygody Krzysi i Łukasza, ale mam również nadzieję, że nie karzesz nam długo czekać na nowe opowiadanie, którego bohaterem będzie...? Może Pit? :P

    Pozdrawiam i proszę o informację, jeśli pojawi się u Ciebie nowa historia! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli dalej będziesz chciała śledzić historię Zuzki i Pawła zapraszam na nowy rozdział ;)

      http://zapomniecocalymswiecie.blogspot.com/

      Usuń
  3. Już KONIEC!? :O
    A ja się zżyłam z bohaterami i chciałoby się jeszcze! :)
    W końcu SZCZĘŚLIWIE zakończyłaś! :)
    Aaaaaaaaa! Cóż ja mogę napisać? Fajny ten Wojtek, że zgodził się na taki 'ślub'.
    Zuzia jest ich córka, własne się rodzi. Baa nawet Zbyś ma Majkę! Ale, że on zemdlał przy porodzie? Taki kawał chłopa a taka 'panienka' xd
    Ach dzięki Kocie za pokazanie takiej historii. Ty zawsze masz oryginalne! :)
    Czekam na kolejną! A siatkarz? Hmm na gg możemy zrobić casting :P

    Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak szybko :( Nie bawie sie tak, chce jeszcze... Dobrze, ze skonczylo sie tak jak sobie to wymarzylam..Czekam na nowy.../Kari

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale jak to KONIEC? :O Już? :c Zaskoczyłaś mnie, nie powiem, ale takie niezapowiedziane epilogi zawsze są najlepsze ♥
    Szczęśliwe zakończenie, czyli ja też szczęśliwa, podoba mi się taki obrót spraw :> Wesoła rodzinka, (bardzo) fajni sąsiedzie, dzieciaki, wszystko układa się w jak najlepszym porządku :D
    Czekam, czekam na jakąś nowość z Twojej strony :D Pisz, o kim tylko zechcesz, ważne, żebyś Ty się dobrze czuła z postacią ;)
    Pozdrawiam ;*
    http://volleyball-journalist.blogspot.com/
    http://gorzka-prawda-rozczarowan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak koniec? :c
    szkoda, bo było tak fajnie..
    Fajnie, że wszystko dobrze się skończyło. Nie wyobrażam sobie jakby Krzysia jednak musiała zostać z Wojtkiem.
    Już czekam na nowość. :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. No i co teraz? Jaki kurwa koniec? jaki koniec?
    Ja już miała w głowie plany i miałam nadzieję, ze będzie tak jak myślałam, a tu patrze i pff... KONIEC!!!
    Czekam na nowe jeszcze zajebistrze niż poprzednie o ile tak się da :D
    Zapraszam przy okazji do mnie :)
    http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
    http://na-obczyznie-z-ojczyzna-w-sercu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja bym bardzo chciała żebyś kontynuowała Nie rań mnie ! bo zapowiadało się genialnie ! :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Ejże. Kurde. Rozpaczam. Potwornie rozpaczam i lamentuje. Jak mogłaś, Ty zła kobieto?! Już skończyłaś te piękną historie? ;<
    Szkoda. Tak czy inaczej miałaś genialny pomysł. To ich poznanie, wielką miłość, wspólnie spedzone chwile, na końcu nawet chwile grozy... Ale skończyło sie tak pięknie! :) mała Wieża pchala sie na świat. Ba! Zibi też doczekał sie maleństwa :) kocham to opowiadanie całym serduchem i czekam na Twoją mową twórczość :)

    pozdrawiam ciepło ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. TY masz męża, TY żonę. I kurwa co? = leżę na podłodze ze śmiechu :D
    Genialne, genialne, genialne. Już bałam się ze nie będzie happy endu, ale jednak sprawiałaś mi fajną niespodziankę.
    Bardzo fajne uczucie śmiać się od rana czytając Twoje opowiadanie, polecam każdemu ;)
    Jeszcze raz się powtórzę: GENIALNE!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń