Czytam=Komentuje, to pomaga w pisaniu. Poważnie ; )

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

IV



Kiedy wstałam ciągle czułam przyśpieszone bicie serca.
Przeszłam po pokojach, i pobudziłam dzieci, w końcu szkoła prawda?
Gdy zeszłam na dół, dzieciaków już nie było, ewentualnie te chore, które zostały. Pani Jadzia siedziała w kuchni i przygotowywała już obiad a ja usiadłam przy stole i zaczęłam zajadać kanapki z papryką.
Zjadłam, wstawiłam talerz do zmywarki, przeszłam do łazienki gdzie rozczesałam moje niesforne loki, umyłam zęby i pomalowałam się wyraźnie jednak dalej delikatnie.
W szlafroku przeszłam do siebie gdzie wyciągnęłam przygotowane ciuchy.
Wzięłam zebrane wieczorem legitymacje i gdy ubrałam brązowy płaszczyk, moje ukochane emu wyszłam z domu.
Szłam z duszą na ramieniu. Myślałam że nie trafię, jednak kiedy doszłam pod biuro Asseco z bijącym sercem odetchnęłam z ulgą.
Z rozmarzeniem weszłam do środka i dostrzegając zdziwione spojrzenie kobiety, szybko odnalazłam rezon.
-Dzień dobry, moje nazwisko Borucka, miałam donieść dziś legitymację dzieci z domu dziecka- nie wiedziałam co mówię, z nerwów zapomniałam czym jest składnia.
-Dzień dobry, chwileczkę pani Miłowicz ma spotkanie z zarządem, proszę sobie usiąść. Chciałaby pani może kawy, herbaty?
-Jeśli byłaby pani tak uprzejma mogłabym się skusić na filiżankę kawy- miła sekretarka skinęła głową i poszła w stronę aneksu.
Siedziałam jak na szpilkach, patrzyłam jak urzeczona na wielkie przeszklone drzwi z zapewne znanym każdemu napisem. Sięgnęłam po broszurki leżące na stoliku i zaczęłam czytać dane osobowe trenerów, siatkarzy. Z uśmiechem zatrzymałam się na 9.
Nie wiem jakie widzę powiązanie Bartmana z Wież… tfu. Z Łukaszem.
Może jakoś mam wizję dwumetrowego faceta. Albo nie wiem już sama
Wyjęłam telefon i wystukałam krótką wiadomość

Wieżo, jestem w biurze Asseco. Czekam na panią Miłowicz, ma jakieś spotkanie czy coś.
Nerwy zjadają mnie od środka! Całuję, ściskam. Krzysia

Kiedy usłyszałam charakterystyczne piknięcie, że wiadomość dostarczono, pani sekretarka postawiła na stoliku parującą, charakterystycznie pachnącą kawę.
-Dziękuję bardzo
-Nie ma problemu- kobieta po czterdziestce usiadła na stałym miejscu i zaczęła coś układać, pisać.
Upiłam łyk napoju, przepyszna!
Jednak kawa z ekspresy nie równa się kawom zwykle parzonym. Jest cudowna, ciepła, nie gorąca. Idealna wręcz.
Gdy dopijałam ostatni łyk, z gabinetu pani dyrektor wyszli mężczyźni w garniturach, jednego od razu poznałam, Andrzej Kowal, trener!
Wstałam również, na co mężczyźni posłali w moją stronę nikły uśmiech, za to pani Ilona szeroko się uśmiechnęła
-Pani Krzysi… Krze… Krzesisława- dopiero jak zerknęła w dokumenty wypowiedziała moje imie poprawnie- wybaczy mi pani ten nietakt, ale niespotykanie imię w dzisiejszych czasach, mam nadzieję że pani nie uraziłam… - przerwała patrząc z niepokojem.
Jej duże brązowe oczy i szczupła delikatna twarz zastygła niczym z kamienia
-Nie spokojnie, często się spotykam z problemem wymówienia mojego imienia.- kiedy wypowiedziałam te słowa odetchnęła z ulgą i gestem ręki zaprosiła do pomieszczenia
Gdy zamknęła drzwi usiadłyśmy przy biurku. Wyjęłam z torebki legitymacje i położyłam je na blacie.
-Ne będzie to problemem aby odebrać je jutro?
-żadnego- Uśmiechnęła się szeroko i odłożyła do szuflady
-Więc pani… Krzesisławo, o! tak więc pani Krzesisławo, ile chętnych na karnety?
-Więc…. 15 osób łącznie ze mną.
-Tylko? Oczekiwaliśmy jakiejś pokaźniejszej grupy- spojrzała zdziwiona
-To mały dom dziecka. Jest nas zaledwie 25 osób. W czym pięcioro z nas w wieku wczesno przedszkolnym i dwoje niemowląt. Ja zajmuję się dzieciakami w przedziale 5-10 lat.
-rozumiem, więc 15 osób tak? Dobrze, najpóźniej  proszę wstawić się po odbiór w czwartek- uśmiechnęła się w moją stronę.
-Dobrze-wstałam i uścisnęłam jej wysuniętą dłoń- do zobaczenia w czwartek, i jeszcze raz dziękujemy bardzo.
-Nie ma za co. Do zobaczenia
Od pani Miłowicz wyszłam z wielkim uśmiechem na twarzy, pożegnałam się z panią sekretarką i wyszłam z pomieszczenia. Dopiero gdy wyszłam na zewnątrz poczułam jak całe zdenerwowanie ze mnie spływa.
Spojrzałam na zegarek 11:56
Mam jeszcze ponad dwie godziny do spotkania. Ruszyłam powolnym krokiem do domu, gdzie gdy doszłam od razu rzuciły się na mnie dzieciaki.
Przebrałam się w cieplejsze ciuchy i wyszliśmy na tył budynku, gdyż obiecałam im próbę zbudowania wielkiego igloo.
Zebraliśmy się, i każde z nas, z plastikowymi kubkami, łopatkami zaczęliśmy zbierać śnieg na jedną kupę.
Śmiechu było co nie miara, chłopcy zamiast zbierać z nami, rzucali w dziewczyny śnieżkami, niektóre osoby robiły aniołki. Jednak po mordędze z białym puchem zrobiliśmy mniej więcej kupkę na metr wysokości i ze trzy szerokości.
Zaczęliśmy ją uklepywać, ubijać. Gdy stwierdziliśmy że jest w miarę twardy wzięłam wiaderko i zaczęłam wybierać śnieg ze środka.
Na koniec polaliśmy wszystko wodą i wróciliśmy zmarznięci do domu.
Z przerażeniem spojrzałam w lustro, lekko rozmazana, wilgotne włosy.
Pobiegłam do łazienki, by doprowadzić się do ładu i składu.
Zerknęłam na zegarek była już 13:54
Zeszłam na dół do pani Jadzi, wzięłam plik rachunków, pieniądze i wyszłam na spotkanie.
Dojście do poczty wolnym krokiem zajęło mi jakieś 20 minut, usiadłam na murku, przypominając sobie radę nie pracującej już pani Stasi ‘Nie siadaj, złapiesz wilka’ podniosłam się i usiadłam na teczce, ot takie słabe zabezpieczenie, zaczęłam czytać banery na ścianie budynku, szurałam butem po śniegu
Nerwowo obracałam telefon w ręce. Nie chciałam patrzeć na ekran, wiedziałam że dawno jest po wyznaczonej godzinie. Jednak spojrzałam. 14:50
Nawet nie wiedziałam, że siedzę na tym mrozie już 20 minut. Zmarnowana, zmarznięta wstałam z murku. Weszłam na pocztę, opłaciłam rachunki, i ze spaczonym, smutnym humorem ruszyłam w stronę domu dziecka.
Zaniosłam kwitki do pokoju pani Jadzi, i czując drżenie warg, spowodowane zawiedzeniem czym prędzej wbiegłam do siebie.  Gdy miałam się już rozpłakać, dostrzegłam Zuzę i Basię bawiące się lalkami na podłodze. Pogłaskałam je po głowie, i rzuciłam się na łóżko. Wtuliłam się w pościel i zamknęłam oczy. Czując wzbierający płacz wdusiłam się wręcz w poduszkę.
Poczułam jak z jednej i drugiej strony okalają mnie dziecięce rączki. Położyłam się na plecach i przytuliłam dziewczynki do siebie.
Basia, niezgrabnie starła spływającą łezkę.
-Nie płacz, brzydka będziesz- roześmiałam się słysząc słowa dziecka i przytuliłam je mocniej.
Ucałowały mnie i poszły się bawić. Nie wiedziałam co robić więc usiadłam na łóżku i sięgnęłam po telefon z nikłą nadzieja na jakąkolwiek wiadomość. Nic. Zero. Null.
Rzuciłam nim wściekle, i sięgnęłam po komputer.
Zalogowałam się, spojrzałam na komunikator. Żadnej wiadomości

26/03.2013 15:42
Krzysia napisał:
Jeśli miałeś w planie mnie wystawić… to dziękuję Ci bardzo. Zmarzłam tylko niepotrzebnie czekając na ciebie 20 minut. ŻADNEJ wiadomości, nic. Cisza. Wiesz jak się czuję?
Dziękuję.


Kiedy ogarnęłam się ponownie, wycierając zalegające resztki makijażu, przebrałam się w odpowiedniejszy strój i wyszłam na wykłady. Idąc powolnym krokiem, ze słuchawkami w uszach szłam nucąc pod nosem razem z Chesterem.
Doszłam do uczelni, otrzepałam buty ze śniegu.
Wchodząc do audytorium poczułam wibrację w kieszeni.
Z nadzieją na odpowiedź Łukasza wyjęłam go i odczytałam

-Witam,  Joanna Z. z tej strony, czy spotkanie w domu dziecka dalej aktualne?
Pozdrawiam z szatni, trener morduje nas od rana. Mecze same się nie wygrają… ; )

-Witaj Zbyszku, jeśli dalej chcesz, to oczywiście, jednak teraz muszę Cię przeprosić zaraz zaczynają się wykłady, zadzwonię… za godzinę? Ćwicz, ćwicz musisz być w formie!

-Ja zadzwonię do Ciebie. Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz, a kto ma dużo kluczy… ten zostaje woźnym Puść mi tylko strzałkę! Paa

-Takiś dowciapny. Proszę proszę.
Rozkojarzona słuchałam wykładowcy od filozofii, wiedziałam że niewiele będę pamiętać z dzisiejszego spotkania, jednak zawsze lepiej być niż nie.
Notowałam wybiórczo, to co wpadło mi w ucho. Później pożyczę od kogoś notatki.
Po głowie chodziło mi tylko, dlaczego Łukasz nie przyszedł na spotkanie, co nim kierowało. A może żona się dowiedziała? Może zatrzymali go w pracy? Może, może, może. Wszystko jest jednym wielkim może.
Po zakończonym wykładzie, wyszłam jako ostatnia. Zapatrzyłam się w wiszący obraz na ścianie.
Reprodukcja Mehoffera. O ile się nie mylę Wisła pod Niepołomicami...
Ponaglona przez wykładowcę, wyszłam zarzucając na siebie kurtkę i jednocześnie przepraszając za zapatrzenie. Uśmiechną się do mnie delikatnie i wyszedł zamykając za nami salę.
Puściłam strzałkę do Zbyszka, nie czekając nawet pięciu minut ten oddzwonił do mnie
-Tak się zastanawiam, gdzie jesteś dokładnie?
-koło biedronki- roześmiałam się-nie no dopiero wyszłam z uczelni
-idziemy z chłopakami na piwo, chciałabyś zabrać się z nami?
-Zbyszku, to bardzo miłe, jednak...
-Koleżanko Zbysiaczka,-ktoś odebrał mu telefon, a w oddali słyszałam śmiechy- daj spokój, zaraz będziemy po ciebie bądź pod tą stonką .
Rozłączył się.  Skurczybyk.
Szłam więc powoli w stronę owej biedronki. Ponownie dnia dzisiejszego usiadłam na murku i czekałam na mężczyzn.
Chwilę później usłyszałam męskie głosy, zebrałam się w sobie i wyszłam im naprzeciw.
-To więc panowie, jest moja koleżanka Krzysia a to Krzysiu, to są chłopaki…
-Krzysia? Poważnie? Tak jak ja masz na imię?-Ignaczak, tak to na pewno on zadał to pytanie
-W zasadzie nie Krzysztof a Krzesisława, ale proszę mówcie do mnie Krzysia- nieśmiało przebiegłam po twarzach siatkarzy
-To jest Krzysiu, To Dzidek, to Cichy, to Kosa no i ja. Zbyś wielki.
-Wielcy to wy wszyscy jesteście. Dla mnie z moim metrem sześćdziesiąt…
-Toć kurdupelek jesteś- Igła doskakiwał wszystkim, jak dziecko z ADHD-idziemy na to piwo?
Pociągnęli mnie dosłownie, i w przenośni. Igła z jednej strony Zbyszek z drugiej. Podążaliśmy jak dla mnie sprintem… A ich normalnym krokiem.
Doszliśmy do pubu o jakże oryginalnej nazwie „U Olka”, zajęliśmy największy stolik. Bartman z Krzyśkiem poszli po wyżej wymienione piwo a ja zostałam sama z obcymi mężczyznami. Każdy dziwnie się na mnie patrzył, jakbym nie wiem coś zawiniła.
-Więc to ty będziesz na meczu z dziećmi?- Grzegorz starał się rozluźnić sztywną atmosferę
-Tak, tak. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaka jestem szczęśliwa, o dzieciach nie wspomnę.
Panowie uśmiechnęli się do mnie serdecznie
-A kto wyszedł z inicjatywą?- dopytywali
-Taka pewna osoba, na forum Asseco podsunęła mi pomysł. Zrobiłam dzieciom zdjęcia i przesłaliśmy.
Po chwili do stolika doszli Zbyszek i Igła z alkoholem w rękach.
Postawili przed każdym kufel.
Podniosłam go i z rozmarzeniem upiłam spory łyk – spojrzeli na mnie jak na dziwną
-Ej to że jestem dziewczyną, nie znaczy, że nie lubię piwa! –roześmiałam się widząc ich miny
Rozmowa toczyła się jako tako, z racji mojego spaczonego charakteru, słuchałam bardziej niż się udzielałam.
I myślałam, w sumie trochę o Wieży, trochę o tej sytuacji, nie mogłam się ogarnąć.
Dlaczego mnie wystawił, nie przyszedł.
Jesteśmy tylko znajomymi z Internetu, jednak zrobiło mi się naprawdę przykro.
-Grosik za twoje myśli- Łukasz spojrzał na mnie z pod byka.
-A tam, myślę tak sobie.
-Zakochana? – Krzysiu podrzucił swoje trzy grosze. Ale widząc moje spojrzenie ucichł-Niezakochana?
Zraniona? Odrzucona? Opuszczona? Zirytowana
-Tak totalnie , przestaniesz gadać?-fuknęłam w końcu
-Nie, jeśli nie powiesz dlaczego tak piękna twarz się krzywi
-Oj, smutno mi dzisiaj troszkę, miałam się z kimś spotkać, nie wyszło. Trudno. Żyje się dalej.
-Mówiłem że zakochana!-wypiął dumnie pierś do przodu
-Ignaczak, zamknij się- Nowakowski klepnął go aż huknęło
-No dobrze. Dobrze
Spojrzałam po twarzach mężczyzn. Piter rozmawiał z Grześkiem, Igła wtrącał się w ich rozmowę, jednak oni go pięknie, epicko zbywali, Zbyszek pisał smsa a Łukasz siedział z niewyraźną miną.
Zaśmiałam się cicho, bo nie wiem dlaczego wyglądał naprawdę komicznie
Zerknęłam na zegarek pierwszy raz od momentu przyjścia
 Aż zachłysnęłam się pitym piwem
-Panowie, przepraszam, muszę już uciekać. Jest nieźle po 22 a ja mam jeszcze kawałek do dojścia. Albo w sumie zamówię taryfę- szukałam w kieszeni wizytówki
Kiedy znalazłam ją wykręciłam numer i po chwili szykowałam się do wyjścia
-Krzysiu, mogę się zabrać z tobą?- Łukasz wstał z kanapy
-E… no dobrze jak uważasz. Dziękuję za wspaniały wieczór. Zbyszku, jednak będziesz musiał zadzwonić, nie dogadaliśmy szczegółów. – mrugnęłam okiem
-Dobrze, trzymajcie się.
Opuściłam z Perłowskim lokal, odczekaliśmy chwilę zanim podjechała niebieska taxi.
Wpuścił mnie pierwszą i sam zaraz usiadł obok mnie. Podałam adres, Łukasz swój i ruszyliśmy przez puste ulice.
Przez chwilę czułam się zupełnie niezręcznie. Cisza zalegała, tworząc napiętą atmosferę.
Doskwierało mi jednak ciągłe spojrzenie Łukasza. Gdy wjeżdżaliśmy na osiedle domków jednorodzinnych na którym znajdywał się dom dziecka, Łukasz postanowił przerwać tę ciszę.
-Więc… może się wytłumaczę.
-Co się stało Łukaszu?- spojrzałam na niego zaciekawiona. Rychło w czas się odezwał-pomyślałam.
-Krzysiu… ja… Wiesz…
-Jesteśmy proszę pani.- taksówkarz odwrócił się w moją stronę.
Rozejrzałam się, rzeczywiście…
-Łukaszu, przepraszam, Zbyszek ma mój numer, jeśli chcesz to zadzwoń do mnie jutro, powiesz o co ci chodziło co?
-Umm.. no ja też mam… dobrze dobrej nocy.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, podałam pieniądze kierowcy, czując wirowanie w głowie oraz wymioty podchodzące go gardła, wbiegłam do domu i z hukiem zamknęłam drzwi.
Życie jest pełne niespodzianek, jak pudełko czekoladek, nie wiesz na co trafisz. Jednak trzeba zjeść je wszystkie. Nawet te najbardziej gorzkie.





Sovia poległa, co pewnie każdy już słyszał.
Smutne ale prawdziwe, wygrał lepszy klub, którym teraz okazała się ZAKSA...
MVP Michał Ruciak, gratulację, gratulację!


Czyżby wiosna przychodziła wielkimi krokami?
Szit. wiosenne zakochania. ale co tam, na Romku w końcu pojeżdżę.
Tymczasem, ściskam i wracam do domu ;)

Tylko jakoś mi tak smutno...
Sovia Sovia mMistrzem Jest!


9 komentarzy:

  1. Wieża! Nie można tak! Kobietę biedną, przemarzniętą zostawiać na pastwę losu? To się nie godzi! Mam nadzieję, że ma coś naprawdę znaczącego i ważnego na swoje usprawiedliwienie, no bo tak żadnej informacji ani nic?! :C
    Ale z drugiej strony on ją już... no nieważne! Wiadomo o co chodzi! ;p
    Aj, lubię cytat o czekoladkach, bardzo lubię ;>
    No wczoraj przegrali, ale dziś? Ha! Wygrali, a ja dostawałam palpitacji serca! ;D
    Wiosna przybywa, widziałam dziś kwiatki i pierwszy raz od dawna nie marzłam, więc jest dobrze! ;D
    Pozdrawiam ;>
    volleyball-journalist.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wieeeem oglądałam !
      Moja Sovia <3
      Zbyś Wielki MVP :D

      Usuń
  2. No niee no, w najlepszym momencie! Panie kierowco, trochę wyczucia!
    Ech, mam do przeczytania w noc lekturę a tak mnie ciekawiło co tu się stanie, że musiałam przeczytać ;p
    Krzysia m taki świetny kontakt z każdym kogo spotka. Gdybym tylko mogła tak jak ona z wszystkimi znaleźć temat do rozmowy :D
    Wiosno, przybywaj! Zakochania niekoniecznie :P
    Pozdrawiam, Misu :*

    OdpowiedzUsuń
  3. No niee no, w najlepszym momencie! Panie kierowco, trochę wyczucia!
    Ech, mam do przeczytania w noc lekturę a tak mnie ciekawiło co tu się stanie, że musiałam przeczytać ;p
    Krzysia m taki świetny kontakt z każdym kogo spotka. Gdybym tylko mogła tak jak ona z wszystkimi znaleźć temat do rozmowy :D
    Wiosno, przybywaj! Zakochania niekoniecznie :P
    Pozdrawiam, Misu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kierowca, Wiedźma cham ! :D
      jaką lekturę czytasz? może pomogę? :)
      a zachowanie Krzesisławy jest moim alter ego. jestem w rzeczywistości nieśmiałą osóbką i nie potrafię nawiązać kontaktów tak łatwo :P
      Wiosna u mnie już jest, zakochanie... zakochanie chyba też.
      Wiedźma powariowała...
      Całuski! :*

      Usuń
  4. Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale nie miałam czasu ;/
    Ech, czyli sprawa się wyjaśnia :D No i mi się bardzo ta końcówka podoba! Tylko jak zawsze musiało coś przerwać! Ale może Krzysia domyśli się?;>
    Ale swoją drogą dlaczego Wieża nie przyszedł na spotkanie?;> Nie wytłumaczył się?;> Dużo niewiadomych :D
    Ściskam ;*
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohohohohoh, podoba mi się ! Jak zwykle z resztą ;3
    http://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
    owa część ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ρopyt na usługi dеtektywistycznе jeѕt ωe współczesnym świecie agencja detektywistyczna nadеr ωysoki.


    Мy website: Agencja detektywistyczna

    OdpowiedzUsuń