Kiedy wstałam ciągle czułam przyśpieszone bicie serca.
Przeszłam po pokojach, i pobudziłam dzieci, w końcu szkoła
prawda?
Gdy zeszłam na dół, dzieciaków już nie było, ewentualnie te
chore, które zostały. Pani Jadzia siedziała w kuchni i przygotowywała już obiad
a ja usiadłam przy stole i zaczęłam zajadać kanapki z papryką.
Zjadłam, wstawiłam talerz do zmywarki, przeszłam do łazienki
gdzie rozczesałam moje niesforne loki, umyłam zęby i pomalowałam się wyraźnie
jednak dalej delikatnie.
W szlafroku przeszłam do siebie gdzie wyciągnęłam
przygotowane ciuchy.
Wzięłam zebrane wieczorem legitymacje i gdy ubrałam brązowy
płaszczyk, moje ukochane emu wyszłam z domu.
Szłam z duszą na ramieniu. Myślałam że nie trafię, jednak
kiedy doszłam pod biuro Asseco z bijącym sercem odetchnęłam z ulgą.
Z rozmarzeniem weszłam do środka i dostrzegając zdziwione
spojrzenie kobiety, szybko odnalazłam rezon.
-Dzień dobry, moje nazwisko Borucka, miałam donieść dziś
legitymację dzieci z domu dziecka- nie wiedziałam co mówię, z nerwów
zapomniałam czym jest składnia.
-Dzień dobry, chwileczkę pani Miłowicz ma spotkanie z
zarządem, proszę sobie usiąść. Chciałaby pani może kawy, herbaty?
-Jeśli byłaby pani tak uprzejma mogłabym się skusić na
filiżankę kawy- miła sekretarka skinęła głową i poszła w stronę aneksu.
Siedziałam jak na szpilkach, patrzyłam jak urzeczona na
wielkie przeszklone drzwi z zapewne znanym każdemu napisem. Sięgnęłam po
broszurki leżące na stoliku i zaczęłam czytać dane osobowe trenerów, siatkarzy.
Z uśmiechem zatrzymałam się na 9.
Nie wiem jakie widzę powiązanie Bartmana z Wież… tfu. Z
Łukaszem.
Może jakoś mam wizję dwumetrowego faceta. Albo nie wiem już
sama
Wyjęłam telefon i wystukałam krótką wiadomość
Wieżo, jestem w biurze
Asseco. Czekam na panią Miłowicz, ma jakieś spotkanie czy coś.
Nerwy zjadają mnie od
środka! Całuję, ściskam. Krzysia
Kiedy usłyszałam charakterystyczne piknięcie, że wiadomość
dostarczono, pani sekretarka postawiła na stoliku parującą, charakterystycznie
pachnącą kawę.
-Dziękuję bardzo
-Nie ma problemu- kobieta po czterdziestce usiadła na stałym
miejscu i zaczęła coś układać, pisać.
Upiłam łyk napoju, przepyszna!
Jednak kawa z ekspresy nie równa się kawom zwykle parzonym.
Jest cudowna, ciepła, nie gorąca. Idealna wręcz.
Gdy dopijałam ostatni łyk, z gabinetu pani dyrektor wyszli
mężczyźni w garniturach, jednego od razu poznałam, Andrzej Kowal, trener!
Wstałam również, na co mężczyźni posłali w moją stronę nikły
uśmiech, za to pani Ilona szeroko się uśmiechnęła
-Pani Krzysi… Krze… Krzesisława- dopiero jak zerknęła w
dokumenty wypowiedziała moje imie poprawnie- wybaczy mi pani ten nietakt, ale
niespotykanie imię w dzisiejszych czasach, mam nadzieję że pani nie uraziłam… -
przerwała patrząc z niepokojem.
Jej duże brązowe oczy i szczupła delikatna twarz zastygła
niczym z kamienia
-Nie spokojnie, często się spotykam z problemem wymówienia
mojego imienia.- kiedy wypowiedziałam te słowa odetchnęła z ulgą i gestem ręki
zaprosiła do pomieszczenia
Gdy zamknęła drzwi usiadłyśmy przy biurku. Wyjęłam z torebki
legitymacje i położyłam je na blacie.
-Ne będzie to problemem aby odebrać je jutro?
-żadnego- Uśmiechnęła się szeroko i odłożyła do szuflady
-Więc pani… Krzesisławo, o! tak więc pani Krzesisławo, ile
chętnych na karnety?
-Więc…. 15 osób łącznie ze mną.
-Tylko? Oczekiwaliśmy jakiejś pokaźniejszej grupy- spojrzała
zdziwiona
-To mały dom dziecka. Jest nas zaledwie 25 osób. W czym
pięcioro z nas w wieku wczesno przedszkolnym i dwoje niemowląt. Ja zajmuję się
dzieciakami w przedziale 5-10 lat.
-rozumiem, więc 15 osób tak? Dobrze, najpóźniej proszę wstawić się po odbiór w czwartek-
uśmiechnęła się w moją stronę.
-Dobrze-wstałam i uścisnęłam jej wysuniętą dłoń- do
zobaczenia w czwartek, i jeszcze raz dziękujemy bardzo.
-Nie ma za co. Do zobaczenia
Od pani Miłowicz wyszłam z wielkim uśmiechem na twarzy,
pożegnałam się z panią sekretarką i wyszłam z pomieszczenia. Dopiero gdy
wyszłam na zewnątrz poczułam jak całe zdenerwowanie ze mnie spływa.
Spojrzałam na zegarek 11:56
Mam jeszcze ponad dwie godziny do spotkania. Ruszyłam
powolnym krokiem do domu, gdzie gdy doszłam od razu rzuciły się na mnie
dzieciaki.
Przebrałam się w cieplejsze ciuchy i wyszliśmy na tył
budynku, gdyż obiecałam im próbę zbudowania wielkiego igloo.
Zebraliśmy się, i każde z nas, z plastikowymi kubkami,
łopatkami zaczęliśmy zbierać śnieg na jedną kupę.
Śmiechu było co nie miara, chłopcy zamiast zbierać z nami,
rzucali w dziewczyny śnieżkami, niektóre osoby robiły aniołki. Jednak po mordędze
z białym puchem zrobiliśmy mniej więcej kupkę na metr wysokości i ze trzy
szerokości.
Zaczęliśmy ją uklepywać, ubijać. Gdy stwierdziliśmy że jest
w miarę twardy wzięłam wiaderko i zaczęłam wybierać śnieg ze środka.
Na koniec polaliśmy wszystko wodą i wróciliśmy zmarznięci do
domu.
Z przerażeniem spojrzałam w lustro, lekko rozmazana,
wilgotne włosy.
Pobiegłam do łazienki, by doprowadzić się do ładu i składu.
Zerknęłam na zegarek była już 13:54
Zeszłam na dół do pani Jadzi, wzięłam plik rachunków, pieniądze
i wyszłam na spotkanie.
Dojście do poczty wolnym krokiem zajęło mi jakieś 20 minut,
usiadłam na murku, przypominając sobie radę nie pracującej już pani Stasi ‘Nie
siadaj, złapiesz wilka’ podniosłam się i usiadłam na teczce, ot takie słabe
zabezpieczenie, zaczęłam czytać banery na ścianie budynku, szurałam butem po
śniegu
Nerwowo obracałam telefon w ręce. Nie chciałam patrzeć na
ekran, wiedziałam że dawno jest po wyznaczonej godzinie. Jednak spojrzałam.
14:50
Nawet nie wiedziałam, że siedzę na tym mrozie już 20 minut.
Zmarnowana, zmarznięta wstałam z murku. Weszłam na pocztę, opłaciłam rachunki,
i ze spaczonym, smutnym humorem ruszyłam w stronę domu dziecka.
Zaniosłam kwitki do pokoju pani Jadzi, i czując drżenie warg,
spowodowane zawiedzeniem czym prędzej wbiegłam do siebie. Gdy miałam się już rozpłakać, dostrzegłam
Zuzę i Basię bawiące się lalkami na podłodze. Pogłaskałam je po głowie, i
rzuciłam się na łóżko. Wtuliłam się w pościel i zamknęłam oczy. Czując
wzbierający płacz wdusiłam się wręcz w poduszkę.
Poczułam jak z jednej i drugiej strony okalają mnie
dziecięce rączki. Położyłam się na plecach i przytuliłam dziewczynki do siebie.
Basia, niezgrabnie starła spływającą łezkę.
-Nie płacz, brzydka będziesz- roześmiałam się słysząc słowa
dziecka i przytuliłam je mocniej.
Ucałowały mnie i poszły się bawić. Nie wiedziałam co robić
więc usiadłam na łóżku i sięgnęłam po telefon z nikłą nadzieja na jakąkolwiek
wiadomość. Nic. Zero. Null.
Rzuciłam nim wściekle, i sięgnęłam po komputer.
Zalogowałam się, spojrzałam na komunikator. Żadnej
wiadomości
26/03.2013 15:42
Krzysia napisał:
Jeśli miałeś w planie
mnie wystawić… to dziękuję Ci bardzo. Zmarzłam tylko niepotrzebnie czekając na
ciebie 20 minut. ŻADNEJ wiadomości, nic. Cisza. Wiesz jak się czuję?
Dziękuję.
Kiedy ogarnęłam się ponownie, wycierając zalegające resztki makijażu, przebrałam się w odpowiedniejszy strój i wyszłam na wykłady. Idąc powolnym krokiem, ze słuchawkami w uszach szłam nucąc pod nosem razem z Chesterem.
Doszłam do uczelni, otrzepałam buty ze śniegu.
Wchodząc do audytorium poczułam wibrację w kieszeni.
Z nadzieją na odpowiedź Łukasza wyjęłam go i odczytałam
-Witam, Joanna Z. z tej strony, czy spotkanie w domu
dziecka dalej aktualne?
Pozdrawiam z szatni,
trener morduje nas od rana. Mecze same się nie wygrają… ; )
-Witaj Zbyszku, jeśli
dalej chcesz, to oczywiście, jednak teraz muszę Cię przeprosić zaraz zaczynają
się wykłady, zadzwonię… za godzinę? Ćwicz, ćwicz musisz być w formie!
-Ja zadzwonię do
Ciebie. Ucz się ucz, bo nauka to potęgi klucz, a kto ma dużo kluczy… ten
zostaje woźnym Puść mi tylko strzałkę! Paa
-Takiś dowciapny.
Proszę proszę.
Rozkojarzona słuchałam wykładowcy od filozofii, wiedziałam
że niewiele będę pamiętać z dzisiejszego spotkania, jednak zawsze lepiej być
niż nie.
Notowałam wybiórczo, to co wpadło mi w ucho. Później pożyczę
od kogoś notatki.
Po głowie chodziło mi tylko, dlaczego Łukasz nie przyszedł
na spotkanie, co nim kierowało. A może żona się dowiedziała? Może zatrzymali go
w pracy? Może, może, może. Wszystko jest jednym wielkim może.
Po zakończonym wykładzie, wyszłam jako ostatnia. Zapatrzyłam
się w wiszący obraz na ścianie.
Reprodukcja Mehoffera. O ile się nie mylę Wisła pod
Niepołomicami...
Ponaglona przez wykładowcę, wyszłam zarzucając na siebie
kurtkę i jednocześnie przepraszając za zapatrzenie. Uśmiechną się do mnie
delikatnie i wyszedł zamykając za nami salę.
Puściłam strzałkę do Zbyszka, nie czekając nawet pięciu
minut ten oddzwonił do mnie
-Tak się zastanawiam, gdzie jesteś dokładnie?
-koło biedronki- roześmiałam się-nie no dopiero wyszłam z
uczelni
-idziemy z chłopakami na piwo, chciałabyś zabrać się z nami?
-Zbyszku, to bardzo miłe, jednak...
-Koleżanko Zbysiaczka,-ktoś odebrał mu telefon, a w oddali
słyszałam śmiechy- daj spokój, zaraz będziemy po ciebie bądź pod tą stonką .
Rozłączył się.
Skurczybyk.
Szłam więc powoli w stronę owej biedronki. Ponownie dnia
dzisiejszego usiadłam na murku i czekałam na mężczyzn.
Chwilę później usłyszałam męskie głosy, zebrałam się w sobie
i wyszłam im naprzeciw.
-To więc panowie, jest moja koleżanka Krzysia a to Krzysiu,
to są chłopaki…
-Krzysia? Poważnie? Tak jak ja masz na imię?-Ignaczak, tak
to na pewno on zadał to pytanie
-W zasadzie nie Krzysztof a Krzesisława, ale proszę mówcie
do mnie Krzysia- nieśmiało przebiegłam po twarzach siatkarzy
-To jest Krzysiu, To Dzidek, to Cichy, to Kosa no i ja. Zbyś
wielki.
-Wielcy to wy wszyscy jesteście. Dla mnie z moim metrem
sześćdziesiąt…
-Toć kurdupelek jesteś- Igła doskakiwał wszystkim, jak
dziecko z ADHD-idziemy na to piwo?
Pociągnęli mnie dosłownie, i w przenośni. Igła z jednej
strony Zbyszek z drugiej. Podążaliśmy jak dla mnie sprintem… A ich normalnym
krokiem.
Doszliśmy do pubu o jakże oryginalnej nazwie „U Olka”,
zajęliśmy największy stolik. Bartman z Krzyśkiem poszli po wyżej wymienione
piwo a ja zostałam sama z obcymi mężczyznami. Każdy dziwnie się na mnie
patrzył, jakbym nie wiem coś zawiniła.
-Więc to ty będziesz na meczu z dziećmi?- Grzegorz starał
się rozluźnić sztywną atmosferę
-Tak, tak. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaka jestem
szczęśliwa, o dzieciach nie wspomnę.
Panowie uśmiechnęli się do mnie serdecznie
-A kto wyszedł z inicjatywą?- dopytywali
-Taka pewna osoba, na forum Asseco podsunęła mi pomysł.
Zrobiłam dzieciom zdjęcia i przesłaliśmy.
Po chwili do stolika doszli Zbyszek i Igła z alkoholem w
rękach.
Postawili przed każdym kufel.
Podniosłam go i z rozmarzeniem upiłam spory łyk – spojrzeli
na mnie jak na dziwną
-Ej to że jestem dziewczyną, nie znaczy, że nie lubię piwa!
–roześmiałam się widząc ich miny
Rozmowa toczyła się jako tako, z racji mojego spaczonego
charakteru, słuchałam bardziej niż się udzielałam.
I myślałam, w sumie trochę o Wieży, trochę o tej sytuacji,
nie mogłam się ogarnąć.
Dlaczego mnie wystawił, nie przyszedł.
Jesteśmy tylko znajomymi z Internetu, jednak zrobiło mi się
naprawdę przykro.
-Grosik za twoje myśli- Łukasz spojrzał na mnie z pod byka.
-A tam, myślę tak sobie.
-Zakochana? – Krzysiu podrzucił swoje trzy grosze. Ale
widząc moje spojrzenie ucichł-Niezakochana?
Zraniona? Odrzucona? Opuszczona? Zirytowana
-Tak totalnie , przestaniesz gadać?-fuknęłam w końcu
-Nie, jeśli nie powiesz dlaczego tak piękna twarz się krzywi
-Oj, smutno mi dzisiaj troszkę, miałam się z kimś spotkać,
nie wyszło. Trudno. Żyje się dalej.
-Mówiłem że zakochana!-wypiął dumnie pierś do przodu
-Ignaczak, zamknij się- Nowakowski klepnął go aż huknęło
-No dobrze. Dobrze
Spojrzałam po twarzach mężczyzn. Piter rozmawiał z
Grześkiem, Igła wtrącał się w ich rozmowę, jednak oni go pięknie, epicko
zbywali, Zbyszek pisał smsa a Łukasz siedział z niewyraźną miną.
Zaśmiałam się cicho, bo nie wiem dlaczego wyglądał naprawdę
komicznie
Zerknęłam na zegarek pierwszy raz od momentu przyjścia
Aż zachłysnęłam się
pitym piwem
-Panowie, przepraszam, muszę już uciekać. Jest nieźle po 22
a ja mam jeszcze kawałek do dojścia. Albo w sumie zamówię taryfę- szukałam w
kieszeni wizytówki
Kiedy znalazłam ją wykręciłam numer i po chwili szykowałam
się do wyjścia
-Krzysiu, mogę się zabrać z tobą?- Łukasz wstał z kanapy
-E… no dobrze jak uważasz. Dziękuję za wspaniały wieczór.
Zbyszku, jednak będziesz musiał zadzwonić, nie dogadaliśmy szczegółów. –
mrugnęłam okiem
-Dobrze, trzymajcie się.
Opuściłam z Perłowskim lokal, odczekaliśmy chwilę zanim
podjechała niebieska taxi.
Wpuścił mnie pierwszą i sam zaraz usiadł obok mnie. Podałam
adres, Łukasz swój i ruszyliśmy przez puste ulice.
Przez chwilę czułam się zupełnie niezręcznie. Cisza
zalegała, tworząc napiętą atmosferę.
Doskwierało mi jednak ciągłe spojrzenie Łukasza. Gdy
wjeżdżaliśmy na osiedle domków jednorodzinnych na którym znajdywał się dom
dziecka, Łukasz postanowił przerwać tę ciszę.
-Więc… może się wytłumaczę.
-Co się stało Łukaszu?- spojrzałam na niego zaciekawiona. Rychło
w czas się odezwał-pomyślałam.
-Krzysiu… ja… Wiesz…
-Jesteśmy proszę pani.- taksówkarz odwrócił się w moją
stronę.
Rozejrzałam się, rzeczywiście…
-Łukaszu, przepraszam, Zbyszek ma mój numer, jeśli chcesz to
zadzwoń do mnie jutro, powiesz o co ci chodziło co?
-Umm.. no ja też mam… dobrze dobrej nocy.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, podałam pieniądze
kierowcy, czując wirowanie w głowie oraz wymioty podchodzące go gardła,
wbiegłam do domu i z hukiem zamknęłam drzwi.
Życie jest pełne niespodzianek, jak pudełko czekoladek, nie wiesz na co
trafisz. Jednak trzeba zjeść je wszystkie. Nawet te najbardziej gorzkie.
Sovia poległa, co pewnie każdy już słyszał.
Smutne ale prawdziwe, wygrał lepszy klub, którym teraz okazała się ZAKSA...
MVP Michał Ruciak, gratulację, gratulację!
Czyżby wiosna przychodziła wielkimi krokami?
Szit. wiosenne zakochania. ale co tam, na Romku w końcu pojeżdżę.
Tymczasem, ściskam i wracam do domu ;)
Tylko jakoś mi tak smutno...
Sovia Sovia mMistrzem Jest!
Wieża! Nie można tak! Kobietę biedną, przemarzniętą zostawiać na pastwę losu? To się nie godzi! Mam nadzieję, że ma coś naprawdę znaczącego i ważnego na swoje usprawiedliwienie, no bo tak żadnej informacji ani nic?! :C
OdpowiedzUsuńAle z drugiej strony on ją już... no nieważne! Wiadomo o co chodzi! ;p
Aj, lubię cytat o czekoladkach, bardzo lubię ;>
No wczoraj przegrali, ale dziś? Ha! Wygrali, a ja dostawałam palpitacji serca! ;D
Wiosna przybywa, widziałam dziś kwiatki i pierwszy raz od dawna nie marzłam, więc jest dobrze! ;D
Pozdrawiam ;>
volleyball-journalist.blogspot.com
wieeeem oglądałam !
UsuńMoja Sovia <3
Zbyś Wielki MVP :D
No niee no, w najlepszym momencie! Panie kierowco, trochę wyczucia!
OdpowiedzUsuńEch, mam do przeczytania w noc lekturę a tak mnie ciekawiło co tu się stanie, że musiałam przeczytać ;p
Krzysia m taki świetny kontakt z każdym kogo spotka. Gdybym tylko mogła tak jak ona z wszystkimi znaleźć temat do rozmowy :D
Wiosno, przybywaj! Zakochania niekoniecznie :P
Pozdrawiam, Misu :*
No niee no, w najlepszym momencie! Panie kierowco, trochę wyczucia!
OdpowiedzUsuńEch, mam do przeczytania w noc lekturę a tak mnie ciekawiło co tu się stanie, że musiałam przeczytać ;p
Krzysia m taki świetny kontakt z każdym kogo spotka. Gdybym tylko mogła tak jak ona z wszystkimi znaleźć temat do rozmowy :D
Wiosno, przybywaj! Zakochania niekoniecznie :P
Pozdrawiam, Misu :*
kierowca, Wiedźma cham ! :D
Usuńjaką lekturę czytasz? może pomogę? :)
a zachowanie Krzesisławy jest moim alter ego. jestem w rzeczywistości nieśmiałą osóbką i nie potrafię nawiązać kontaktów tak łatwo :P
Wiosna u mnie już jest, zakochanie... zakochanie chyba też.
Wiedźma powariowała...
Całuski! :*
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale nie miałam czasu ;/
OdpowiedzUsuńEch, czyli sprawa się wyjaśnia :D No i mi się bardzo ta końcówka podoba! Tylko jak zawsze musiało coś przerwać! Ale może Krzysia domyśli się?;>
Ale swoją drogą dlaczego Wieża nie przyszedł na spotkanie?;> Nie wytłumaczył się?;> Dużo niewiadomych :D
Ściskam ;*
<3
kochanie, wszystko jest zawarte w esemesiaczkach <3
UsuńOhohohohoh, podoba mi się ! Jak zwykle z resztą ;3
OdpowiedzUsuńhttp://sport-to-zdrowie-ale-nie-zawodowy.blogspot.com/
owa część ;D
Ρopyt na usługi dеtektywistycznе jeѕt ωe współczesnym świecie agencja detektywistyczna nadеr ωysoki.
OdpowiedzUsuńМy website: Agencja detektywistyczna